spacerując bez naszego parasola

Andrzej Feret

spacerując bez naszego parasola

 

I. wszystko się zmienia jak zawsze rankiem

 

nie płacz w dotyku pozwalaj pieścić

nic nie poddawaj żadnej rozpaczy

poczekaj trochę poczeka jeszcze

dorzuć słów czułych do mej nadziei

na podpowiedzi co mam dla Ciebie

 

niech intuicja przeważa szalę

ważąc codziennie troski i kwiaty

i ta gorąca łza w Twojej dłoni

co dziś upadła z brwi pośród oczu

niechaj ozdobi kolejną perłą

 

naszyjnik czekań i tęsknot żądzy

i poprzepala rozpromieniona

czarny sznur pereł Tobą noszony

na szali ważąc za także przeciw

może wystarczy nadziei gościem

 

pomyśl w radości o moich oczach

które szykuję aby przekorniej

zagrały Twoje oczy zielone

pośrodku sznura pereł tak czarnych

które tak kochasz gdy myślisz o mnie

 

II. wieczorem żegnasz troską zabiegasz

 

piątym akcentem pośród dramatu

żeglować można rychło się stanie

cud co miał dognać wciąż łódkę trzyma

w przystani aktem gdzie pożegnanie

nieznana truja za wszystko kona

 

dziewczyna kona czekając chwili

by ktoś pokonał co beznadziejne

przepala lody te noworoczne

z paczką więzienną posyła wiersze

by nie umarła o co Ją prosi

 

więc dożyć klika słów czułych wiersza

dorzuć Kochana może wystarczy

o Ciebie proszę bo bilet w dłoni

mamy kupiony za grosze szczęścia

bo kiedyś przyjdzie nie zimna szara

 

lecz chwila jedna ta wymarzona

o idealnej piątkowej porze

ta że do jutra pomarzyć warto

 

całuję dłonie i usta tulę

jeszcze zdążymy na babie lato

 

PS.

Ty

pocałunkami rozpromieniona

majem pachnąca, więc czekam chwili …

 

15 maja, 2021

Andrzej Feret

 

Andrzej Feret | Facebook

 

 

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 15 maja 2021