spacerując bez naszego parasola
I. wszystko się zmienia jak zawsze rankiem
nie płacz w dotyku pozwalaj pieścić
nic nie poddawaj żadnej rozpaczy
poczekaj trochę poczeka jeszcze
dorzuć słów czułych do mej nadziei
na podpowiedzi co mam dla Ciebie
niech intuicja przeważa szalę
ważąc codziennie troski i kwiaty
i ta gorąca łza w Twojej dłoni
co dziś upadła z brwi pośród oczu
niechaj ozdobi kolejną perłą
naszyjnik czekań i tęsknot żądzy
i poprzepala rozpromieniona
czarny sznur pereł Tobą noszony
na szali ważąc za także przeciw
może wystarczy nadziei gościem
pomyśl w radości o moich oczach
które szykuję aby przekorniej
zagrały Twoje oczy zielone
pośrodku sznura pereł tak czarnych
które tak kochasz gdy myślisz o mnie
II. wieczorem żegnasz troską zabiegasz
piątym akcentem pośród dramatu
żeglować można rychło się stanie
cud co miał dognać wciąż łódkę trzyma
w przystani aktem gdzie pożegnanie
nieznana truja za wszystko kona
dziewczyna kona czekając chwili
by ktoś pokonał co beznadziejne
przepala lody te noworoczne
z paczką więzienną posyła wiersze
by nie umarła o co Ją prosi
więc dożyć klika słów czułych wiersza
dorzuć Kochana może wystarczy
o Ciebie proszę bo bilet w dłoni
mamy kupiony za grosze szczęścia
bo kiedyś przyjdzie nie zimna szara
lecz chwila jedna ta wymarzona
o idealnej piątkowej porze
ta że do jutra pomarzyć warto
całuję dłonie i usta tulę
jeszcze zdążymy na babie lato
PS.
Ty
pocałunkami rozpromieniona
majem pachnąca, więc czekam chwili …
15 maja, 2021
Andrzej Feret