Za nas, i za nieśmiertelność

hopeless

Śmiałaś się: mogłaby być moją matką, a nawet babcią.

Z kim ty się zadajesz? Z przechodzonymi mężatkami?

Przecież nie musisz szukać. Masz mnie.

 

To ona mnie znalazła, dziewczynko. I niejedna z twoich

koleżanek pozazdrościłaby jej figury. Wierz mi.

 

To o figurę ci chodzi? Smutne.

 

Nie, ale ją zaatakowałaś, czy naprawdę trudno zrozumieć,

że mogłem się zakochać? Tak po prostu, ktoś się pojawia

i głupiejemy. I wiesz? Dobrze mi z tym. Tak, tak, masz rację,

zdradziła, poniżyła, zablokowała telefon. I co? Mam się

pochlastać? Zapomnieć? To w końcu dzięki niej odżyłem.

Odnalazłem siebie.

 

Przytul i kochaj, daj mi

się zerżnąć, bym poczuł, że żyję.

 

A ty cały ten czas będziesz myślał o niej, prawda? Nic z tego.

Spadaj. Możemy się napić, bo cię lubię, ale nie dam z siebie

zrobić avatara jakiejś przechodzonej idiotki. Nie pozwolę

byś rżnąc mnie myślał o niej. Czy to uczciwe?

 

Znowu masz rację ruda małpo. Też cię lubię,

bo najlepsze co nam wychodzi, to wspólne picie.

To za co ten toast?