Za nas, i za nieśmiertelność (wiersz)
hopeless
Śmiałaś się: mogłaby być moją matką, a nawet babcią.
Z kim ty się zadajesz? Z przechodzonymi mężatkami?
Przecież nie musisz szukać. Masz mnie.
To ona mnie znalazła, dziewczynko. I niejedna z twoich
koleżanek pozazdrościłaby jej figury. Wierz mi.
To o figurę ci chodzi? Smutne.
Nie, ale ją zaatakowałaś, czy naprawdę trudno zrozumieć,
że mogłem się zakochać? Tak po prostu, ktoś się pojawia
i głupiejemy. I wiesz? Dobrze mi z tym. Tak, tak, masz rację,
zdradziła, poniżyła, zablokowała telefon. I co? Mam się
pochlastać? Zapomnieć? To w końcu dzięki niej odżyłem.
Odnalazłem siebie.
Przytul i kochaj, daj mi
się zerżnąć, bym poczuł, że żyję.
A ty cały ten czas będziesz myślał o niej, prawda? Nic z tego.
Spadaj. Możemy się napić, bo cię lubię, ale nie dam z siebie
zrobić avatara jakiejś przechodzonej idiotki. Nie pozwolę
byś rżnąc mnie myślał o niej. Czy to uczciwe?
Znowu masz rację ruda małpo. Też cię lubię,
bo najlepsze co nam wychodzi, to wspólne picie.
To za co ten toast?
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się