Znów miejsca znaleźć żadnego nie mogę
I tylko iść mi się chce wprost przed siebie,
Nogami deptać byle jaką drogę
I potem nocą kłaść się spać na niebie.
Więc idę, idę – i wącham powietrze
I tak mi dobrze jest bez kapelusza,
Że włosy stają mi dęba na wietrze
I po hiszpańsku gwiżdże we mnie dusza.
Słońce do głowy mi strzela i bije,
Psy nawet cudze liżą mię, przybłędę…
Już wiem, że znowu się dzisiaj upiję
I że z wszystkimi całować się będę.