nie dobija się zerwanych sznurów czarnych pereł
ich się niza i przesuwa wśród palców
moja dróżko – a o tamtych
napisz szczególnie interesująco
prosta i wytworna – kiedy myślę o tym co nas czekało
gdybym bordowo-zielona spotkał Ciebie
na swojej i Twojej dróżce
dziś jest do mnie o jeden szept daleko
dziś poniekąd znam Ciebie tak blisko
do naszego deptaku to ani cienia więcej nie mógłbym nigdy szukać
pod długimi rzęsami po oczach ogromnych i wraz z bukiecikiem stokrotek podyktować nic nie zadawanych pytań
czasem dotyk co tak marzę Kochana
już rozcina kropelkami Twój uśmiech
i jak nigdy miałbym Ciebie bez żadnego wcielenia ani panien pięknych
ani panien radosnych i czy też miłosnych które szepnąć mogłyby amen
w tysiącach kombinacji naszych dyktand – w wiersze i w prozie
albo zarys i cień złoty przesłania
byłem kiedyś lecza na dzisiaj samotny
a prozy wiedz moja dróżko najbardziej mi brakuje -
to że jesteś dmuchawcem
i rozpuszczasz sznur czarnych pereł gdzie zielone oczy
i tygrysie paznokcie - oby płakały
i kwiaty polne aby się schylały
tylko mnie porwij tylko nie naiwnie
pocałunki na wiatr – wtedy przyznam przyjdą
skoro nasza karma zobowiązała
nasze spotkania do tego aby się nareszcie poschodziły
więc moja dróżko
nie umieram dla Ciebie – konotacje tysięcy wypowiedzianych słów
których do dzisiaj nie słyszę i o których mi nie wiadomo,
bo dla mnie wiara jest tylko bólem i miłość dla wiary nie istnieje
bo albo jest – albo jej nie ma –
dlatego moja dróżko wciąż zadaję pytanie
nie czekaj nie czekaj my nareszcie nie osobni
nie trać i wciąż szeptaj – cudownie
i nie zbywaj podmuchem jakiegoś dmuchawca,
że dlaczego pytam
bo już się złoszczę i chodzę z zaciśniętą pięścią,
sama wiesz jak bardzo mocno,
i wciąż czekam i mając nadzieję, o zgrozo czyż nie mogę napisać pewnie,
że Twoja dłoń zaciśnie się w piąstkę i również uderzysz
bo chcę poznać - ale pytania też chcę zadawać
i nie być maleńkim ziarenkiem maku
paradoks czasu i paradoks swojego spokoju
teraz mnie obejmij i nie bądź naiwny
w dyktandzie zapisywanych strof, a szeptać i muskać –
możesz mocniej – bo ledwie Ciebie słyszę
więc nie żałuj sobie szeptów do ucha gdy i ja staram się szeptać
lecz czyż bogowie
są dla Ciebie milczeniem, a dla mnie pięścią którą już poznałaś –
my którzy na siebie czekamy i nie tak niedaleko
my myśli zdejmujemy teraz – więc nie zwlekaj
musisz docisnąć rozdawane litery w wersy i w równiutkie linijki –
albo kiedy nadejdzie potrzeba serca napisać na pięciolinii
swoimi dziewczętami hymny dla mnie a dla bogów nokturn,
jeszcze lepiej marsz pogrzebowy grzebalny i nie umierać wciąż dla mnie –
w moim ciele wciskanym od narodzin aż po śmierć
w dyktandzie to są poklęte zamczyska
czekać nie czekać – może wystarczy odmieniać
niech zemrą bogowie i niech ich śmierć nie zarzuci naszych pocałunków -
będzie tragiczna niemal nieziemska byśmy się nie bali mówić
że razem stajemy się poezją tu i teraz że jest wiersz
który przełamie wszystko od którego wszystko się zmieni
by nie bać się mówić że już nie będziesz samotna
a ja nie samotny na ziemi
4 czerwca, 2021
Andrzej Feret
------------------------------------------------------------------
it does not crush the broken strings of black pearls
they are beaded and shifted among the fingers
my path - and about those
write especially interesting
simple she and elegant - when I think about what awaited us
if I had meet you as she burgundy-green
on mine and your path
today is for me one whisper far away
today, in a way, I know you so closely
to our promenade, it's any neither shadow more that I could never look for any more shade
under long lashes over the huge eyes and with a bouquet of daisies,
to dictate nothing to be asked any no questions
sometimes a touch what I dream so dear
is already cutting your smile with droplets
(…)