Musiałam udawać że wszystko mnie cieszy
kiełbasa i rozlana wódka na stole
rozmowy, biegnące pomiędzy tarasem a rozłożonym
czerwonym parasolem, potem zawisło słońce
oparło ostatnie światło na brzegach doniczek
mdliło mnie od musztardy, więc ptaki śpiewały
jeszcze głośniej, głośniej od muzyki
która poruszała wszystkimi nogami
łamała słabe kręgosłupy twardych ludzi
pracujących na budowie, w szpitalu
chciałam poczuć świeżość truskawek
zatrzymać sok w krtani, nie połykać
wszystkich prawd, rad i westchnień zimnej nocy
nie karcić i nie pouczać, nie szukać
rozrzuconych dotyków
tylko brać co dają, karmiąc wzajemnie swoje oczy
bliskość przypełzła i zasnęła na chodniku
wzdragała się od potu i potajemnie kruszyła
porażone upałem kwiaty, suche blade
od uporczywego wołania o wodę
Musiałam patrzeć jak ciało zniewolone żądzą
zapomina kto je stworzył.