Uśmiecham się tak starannie
dobierając mięśnie twarzy
i moje pluszowe ręce
tak spokojne
że możnaby im wręczyć uścisk
gorszego gatunku
którego nie starcza dla wszystkich palców
kiedy z twarzą zwróconą do ściany
udając że uczę się cegieł
jak tysiące przede mną
jak tysiące po mnie
zaciskam zęby
pogodzona z tłumem
z życiem które odbito dla mnie
od szablonu
pilnuję
żeby nikt nie odkrył krzyku
który noszę w sobie
jak niechcianą ciążę
który zawsze będę nosiła
jak niechcianą ciążę
dopóki nie urodzi się
oddech
Marta Zawisza
Wiersz
·
27 lutego 2002
-
brat! ona wie kto!to maja siostra:) jestem z nij dumny!
-
Tosiaprzypadkiem trafiłam na tą strone. sama pisze troche sie wiec znam na tym i przyznaje ze to jest...swietne