w tych zimach nasze mgnienia
trwały dłużej niż lata innych
były zbyt intensywne bo prawie zawsze
spotykaliśmy się tylko w cudzych miejscach
gdzie wszystko co widzieli wydawało się z innego życia
nie przypominało niczego
nikogo z tych co pozostali w oddali innego czasu
w przejrzystych wgłębieniach z których nam udało się uciec
spotkaliśmy się żeby uwierzyć że jesteśmy inni
abyśmy czuli się samotni
dalej od przestrzeni
gdzie połysk rozprzestrzenił się wszędy
ciekł poza zwyczajność
jakby wszystko miało być całkiem inne
jakby nigdy nie mogło się zapomnieć
wszelkie co na zawsze zostało widzialne
przynajmniej w tych zimach kiedy
nie byliśmy bynajmniej tam
kiedy byliśmy inni jeśli zostawaliśmy razem
byliśmy wszystkim czym chcieliśmy być
jeden dla innego
wszelakim czym stawały kiedy spotkaliśmy się
właśnie w tych miejscach gdzie nie odnajdowali
żadnego śladu ziemi w pobliżu
niczego przejrzystego
i nic z tego co można by rozpatrzyć i dotykać
niczego za wyjątkiem naszych poglądów
co przeplatały się aby tworząc wiarygodne areały
pojawiające się wokół
nakreślający zarysy jasnych dzielnic
i coś jak z innego życia
z czwartego wymiaru
pozbawionego teraźniejszości
bo wieczność nie mierzy się ulotnymi chwilami
ani nawet godzinami zapomnianymi na zawsze
szczególnie w tych miejscach w których spotkaliśmy się
bo tylko tam
w tych zimach
wszystko trwało wiecznie