Spojrzeniem
paraliżujesz zmysły
rozbudzając uśpiony
brak bliskości
Sprawiasz że
nogi wiotczeją
ciało z podniecenia drży
i skóra cierpnie
napinając się jak struna
Rozmarzone myśli
ulatują na orbitę
permanentnej rozkoszy
chwilą zniewolenia
Kiedy patrzysz
omdlała ze szczęścia
zastygam w nagości
rozgrzanego bezwstydu
Nic się nie liczy
bo sprawiasz że
rozpływam się bez reszty