Zrodzona w drodze, na skraju myśli,
błąka się w oćmie labiryntu słów.
Zlęknionym sercem zamysły kreśli
wonnością płatka róży bez kolców.
Dziewczyno znikąd, gdzie się podziałaś?
Gdzie jest twój oddech bławatkowych pól?
Czy jeszcze wrócisz? Czy się poddałaś?
A może duszą szarpie życia ból?
Uśmiech przeminął bez przyzwolenia,
za rogiem smutku znikła beztroska.
A ja wciąż szukam rozpromienienia
lat, które pachną, jak bryza morska.
W kadrze pamięci splatam wspomnienia
dziecka ze szczęściem w rumianej dłoni.
Pragnę znów poczuć dawne marzenia,
tańczyć z nimfami w cieniu jabłoni.
Dziewczyno znikąd, kiedy zamilkniesz,
wichrowe wzgórza pochłonie nicość.
Świt znowu wstanie, jeśli powrócisz,
krople tęsknoty zmienią się w radość.