Ognisty szlag biczuje cnotę
suknianego pręgierza drzwi
próbując zedrzeć pancerz lilii
Szaflik tygodniowych popłuczyn
spuszcza złogi wątroby na ulicę
prostopadle na czerep suterena
Nikt nie protestuje wszyscy idą dalej
po prostytuowanym bruku nocy