Siedzi na schodach
bynajmniej nie do mekki szczęścia
Potargane rajstopy
na zakrwawionym kolanie
pustostany bez okien na świat
odrapane wejście oficyny pozbawione drzwi
graffiti nad głową dziewczęcia
bez dachu i ciepłej kolacji
z którą czeka mama
niedbale zaczesane włosy
umorusane czoło
to znaki szczególne bezpańskiej
Tożsamość zgubiła na gigancie
przyjaciele już jej nie znają
traktują jak powietrze
choć zdarza się że ktoś zawoła znajome imię
Nie mając nawet złamanego gorsza
w histopatologicznym zapleczu
trzyma życie na czarną godzinę
Córy jerozolimskie nie zapłakały