Znikąd

Siedzi na schodach

bynajmniej nie do mekki szczęścia

Potargane rajstopy

na zakrwawionym kolanie

pustostany bez okien na świat

odrapane wejście oficyny pozbawione drzwi

graffiti nad głową dziewczęcia

bez dachu i ciepłej kolacji

z którą czeka mama

niedbale zaczesane włosy

umorusane czoło

to znaki szczególne bezpańskiej

Tożsamość zgubiła na gigancie

przyjaciele już jej nie znają

traktują jak powietrze

choć zdarza się że ktoś zawoła znajome imię

Nie mając nawet złamanego gorsza

w histopatologicznym zapleczu

trzyma życie na czarną godzinę

Córy jerozolimskie nie zapłakały

 

 

Oceń ten tekst
kasiadominik
kasiadominik
Wiersz · 28 sierpnia 2021
anonim