trzy słowny i zmówiony
zabrało ciało
trzy
za tył, zatkało
magia która doskwiera w strachu emancypacji i abdykacji
nie wielu zostało
kolorem tęczy uruchomiono przestrzeń ziemi
tyle onieśmielało
wydostane fragmenty czach w spokój zostawiam w dach
są niczym pamięć o deszcz uderzająco podobne
wydech
wklęsa wydęta podle za
nie moc niczemu nie może sfolgować
a jedyny pomorze temu, który zna co to wybierać
idąc płonącą ścieżką zaczynasz pojmować
czy ten naród mógłby choć raz sfolgować
idąc za flagą zaczynasz nabierać
obierać,
mocna jest zawsze taka właściwsza forma wymowna
na dźwięku nie warto wygrywać
pomocna to żywa
i rzucam te brzydkie kaczeńce
zanoszę swe chłodne dolinę
i pykam w obłudne zwierzęce
nie minę
filetu mi tu daj,
zamykaj swe błędne spojrzenia
miłości swemu tkaj
owczymi zabieraj
krew spływa od czoła i zdziera złoto dookoła
błaga
dźwięk syren zatacza swój smród
schludnie zmywają swój ród
nie boty o wota i roztocza
zapadła się własna z moca
nikt nie spojrzałby mi w mój róg
ten
kasztanów moc to moc zaprzyjaźniona
drakoński on ta woń nie zwyciężona
w złoto zasługa w peleryna
nie widzę się w słowie słów swych zapomina
ból - dotyka cały stół.
Gdy położyłem się spać, tak wolniej
swawolniej już kły zapodziały
gdy swoje dłonie położyłem na twe pościele
się zapomniały
i bito ! złoty Raj
przepito !
Ty nie nasz !
Ty nie ćpasz !
a ty, dawasz
i przyszło przęsło, co koło zatyka
zapyta pan czy bita
ani bit coin
ani ty !
dokąd to zmierzasz
pytaj nie stąd
i wiara wróciła
Moc aniołów umywa twe serca
pospieszaj na ratunek, gdzie moje
przeklinam przeto za wszeszm w weto
co cóżo łożnica zakarmiła
dała mi jeść, i siedem córek
dała mi cześć i kichem w maturę
dała co mogłam
podnieść się !
przygarnij mniej
potem zapodli się w bucha
niby ubyło, aby za było
a czemu pięść jest na uchach
ten dziki dzicz zawsze musi stawiać pierwszy ruch
a kto stracił
ten nowy duch?
Nie Ty i Ja
pierwszy wschód, nie umiem, potrafić
abym mógł
drugi schód, za naród - obym mógł
idę po schodach, lecz nie chce zgoda
jakbym nachodził na jeden schód
trzymam się w palec
za nic zakalec
czemu to zwierzę, za powiek mógł
siąść już trzeba do przemyślenia z nieba
kto mi dopomóż Bóg
Mój Bóg, wie ile trzeba
do dzieła!
trzy schody dalej idę w malej
jakim to cudem, zapomniał mnie brudem
zapach nie dogrzewał, a ciepło owiewał
trzy winogrona zawsze w zdjęciu dokona
a masz !!!
i idę dalej, swemu pomalej
pogadam coś tam pośpiewam
ptaszku mój, którego słucham, a ciągle nie mam
czy byłbyś Mój
Tak ciepło zwiewam, twój?
i schodek cztery, zawsze w litery, złożę je
a ja tylko płaczę i bzu wypaczę
Kocham Cię - Ty Mój !
dopiero startuję
dopiero wędruję
ja tylko stoję - to stój
ja tylko powiem,
patrzę się i chyba cię znam
boczę się, ej wolniej w maj
zaraz pozbieram
ten trójkąt jest mój
zaraz pościeram
ten wujek to gnuj
znam te sytuacje bez wyjścia
co z liścia panna w wiśniach
nie warto polemizować
od cholery można zlitować
i rafa przestała pana słuchać
stała się mniej niebieska i zielona
przestała szlochać i sercu pajać
nawet w gitary dodawać
co teraz ! ?
będziemy kichać - a macie?
swoje swemu dodacie
ja tylko płakać.
Do Mego Domu, - tak niedaleko widać
czy pływać i skakać
zawsze pokiwać
ja tylko macham, zawsze patrzałem
miło dodać to jak siebie Kochałem
gdy bzy zaczną pachnieć mocniej jak łzy
zaczarowane od Miłego swemu
a Pannie ku Memu
dostaj mnie
wydaj i polej
ku Mojemu
ku własnemu
co pościel zanosi w dni
przezorni nieśli ręce
zagniotli w nędzę
i zaorali
a tak się bali
przezorni w słoje
a w podłe moje
czym prędzej zostań mym mistrzem
damy Mu:
w jednym jedynym swemu dniu
przy drodze zawsze widać tylko jedno
to co zostaje tu w sedno
Dawid "Dejf" Motyka