zapominam jak masz na imię
każdego poranka budzisz ze snu
sen wtapia mnie w obrazy
wspólnie spędzaliśmy czas
dwoje zanurzonych w ciszy
dookoła szum fal piasek na stopach
odchodzisz zawsze z początkiem jesieni
nieuchwytny ptak wzbija się w przestworza
zostaję samotność tęsknota
za czymś większym
stracony czas
nie chciałem go tracić
wykorzystałem jak najwięcej
przyjedź
gość w dom