Pole pełne słoneczników
Widok ten zdumiewa mnie Stoją w rzędach koło siebie Jakby umówiły się. Każdy swoją nogę ma A ich głowy żółcą się Co niektóre już dojrzały I zwieszają łebki swe. Smutno będzie gdy nazajutrz Przykry los dokona się Wszystkie głowy im obetną Gospodarza zamysł ten. Puste tyczki pozostaną Z czasem zaorają je. Ale nie martw się słuchaczu Korzyść nie ominie Cię Bo nasiona słoneczników W olej w mig przemienią się. I twe serce skołotane Szybko z tym pogodzi się. A empatię z tych roślinek Chciej zachować bliźnim swym Bo jest im pisane życie Nie kończące nigdy się.