Bydlęce wagony
Na stacji czekają
Ludzi co tłumnie
Do nich wsiadają
Lecz nie wiedzą jeszcze
I nie są świadomi
Że podróż ta w jedną
Prowadzi stronę
I jadą
Jadą w tłoku ogromnym
Bez kromki chleba
I kropli wody
A na stacji docelowej
Rampa na nich czeka
Gdzie selekcja się zaczyna
Każdego człowieka
Tam przy bramie tłum ludzi
W pasiaki odziany
A orkiestra
Gra marsze powitalne
Nie to nie sanatorium
To nie wczasy nad morzem
Nikt inaczej jak przez komin
Stamtąd wyjść nie może
Choć nie zawinili
Los smutny tak dzielili
Dorośli i dzieci
W jednej krótkiej chwili
Pytam losu podłego
Co światu uczynili
Że życie swe brutalnie
Tak szybko zakończyli
Do dziś nie znam odpowiedzi
I nikt mi nie odpowie
Dlaczego tak się działo?
Co ludźmi kierowało?
Jedno tylko pragnienie
I nadzieja wielka
Niech taki los już nie spotka
Żadnego człowieka