Chmurom biały tynk
z filarów mostu ptaki odrywają skrzydła
zrzucając cienie pełne blasku
w locie gdzie podmiejska kolej
przecina horyzont i słońce — nad dachami
doliną ulic płynie mdłe światło kaskadą schodów
fala rozbija się na ścianach odległego domu
w którym umilkł zegar serce
i odleciał czasu głos
przedsionkiem otwartym jak zranienie
i tak przyleciał wróbel
na barierkę mojego balkonu
z pierwszym śniegiem
który chce się zamknąć w dłoni
i w tej dłoni znika