Wampir Jeremiasz
Ma swoje troski
Nigdy nie cieszy się
Dniem radosnym
Słońce na niego
Mocno świeci
Przez to go bardzo boli głowa
On przez to w piwnicy
Musi się chować
Wychodzi wieczorami
Gdy niebo już ciemnieje
Dopiero wtedy
Jest swobodny
Chodzi na spacery
Tam gdzie reszta jego sfery
Zęby ma piękne
I kły spiczaste
Nigdy nie chodzi do dentysty
A ten gdy tylko go widzi
Od razu kiełki skracać chce
Więc go omija szerokim łukiem
Niechże będą sobie długie
Ludzi nie lubi
Bo gdy go widzą
Wkoło biegają
I głośno krzyczą
Na dodatek
Czosnkiem machają
Jakby go to odmienić miało
Lecz do jednego
Się przyznaje
Gdy wysysa z nas energię
To chęć życia ustaje.
Buuu