na koniec zmęczony Bóg (ten od stworzenia wszelkiego)
przysiadł w Brzegach Górnych i zaczął strugać patyk
do karania grzeszników i kłusowników lasów państwowych
tak rozpoczęły się przygotowania do ostatecznego sądu
a szykował się już ten sąd od samego początku świata
gdy jeszcze nie było grani, gdy jeszcze Boga nie było
wtedy miastowi nazwali to siedem grzechów głównych
i jeden dodatkowy o misternej nazwie „coś tu jest nie tak”
żaden grzech nie przyznawał się do znajomości z drugim
mówili, że zawsze, gdy ktoś kradnie żarówkę w bloku
klatka schodowa zaczyna cuchnąć szczynami i dymem
święty, kto przeżył zespół napięcia przedmiesiączkowego
był taki - mówili na niego poeta, zostawił babę i dzieci, poszedł
odmieniec w kapeluszu, z szalikiem i anemią - prosili go
niech słowa będą krótkie i szorstkie jak wiatr na przecince
niczym wspomnienie pierwszego kamienia na szlaku do Berda
niech już nawet będzie kłamstwo nagie i rzetelne, a tu nic
gdy ma się tydzień ku końcowi – liczymy nasze dzienne sprawy
co niedziela ludziska próbują zjednoczenia z duchem świętym
częściej biesem z czadów, ale jakoś im kurwa nie wychodzi
po kazaniu widać łunę z napisem „dla czegoś mnie opuścił”
. . .