prowadzą mnie jak bydło
wprost do konserwy
stalowe naczynie szczelne
pomiędzy dniem a dnem
widzę wyrwane wnętrze
stalowy nóż błyszczy
wytną podroby jeszcze
wyrwą ciepłe serce
mięso zmielą lub uwędzą
będzie fajnie
w święta cię zjem
zatapiam wzrok w telewizji bezsensie
zamykam oczy widzę się w tamte dni
świat i wiatr porwał mnie tam gdzie
nie chce trwać już od wielu lat
w konserwie galaretka palce lizać
smak wciąż ten sam smak niewinnej krwi