Podczas biegania myślę o myśleniu o bieganiu
Myślę o wierszu o bieganiu który będę mógł napisać dopiero kiedy wrócę
Wszystko co teraz przychodzi mi do głowy będę musiał wymyśleć od nowa
(wymyśleć wymyślić mam pamięć fatalną)
(jesteście teraz w mojej głowie kiedy wpadam na pomysł napisania wiersza z perspektywy biegnącego [BIEGACZA] i - przyznaję to - siedzę teraz w Literatce i staram się nie zapomnieć treści głębokiego sensu następnego staram się oderwać od myśli nurtujących mnie czy tutaj się zamawia przy barze czy ktoś podejdzie co pomyślą moi sąsiedzi ale nie obchodzi mnie to dosyć wracam do procesu następnego wersu bardzo ważnego)
(pisanie to proces intelektualny mówi Zosia że uważa Julek i ten wiersz nabiera ___ trzytorowego poziomowego if{if{if wię jesteście w mojej głowie ale czuję że nie muszę mówić wam reszty co mam w głowie nie musicie rozumieć nasze głowy nie potrzebują naszych myśli spokojnie świat istnieje nawet bez nas choć nie uwierzycie)
Moje ulubione rzeczy to jak tramwaj skręcając odmienia światło [bez różdżki!]
jak ręka zbyt gwałtownie podnosi pustą butelkę spodziewając się większego ciężaru [przerwana indukcja zasada uniformity]
jak wreszcie wybiegam po długim dniu i wreszcie jest mi w pełni wygodnie czuję że to moje miejsce
(chodzi o selekcję pisanie jest dedukcyjne)
(wdech to życie rozluźnienie wydech śmierć napięcie)
Ja biegnę przez Piasek nie jak ci co szli ginęli w Nim i wpadam w Ostrów Tumski z pędem błyskawicy jakbym goniony przez żetony szukał azylu diecezji dezerterem z jedną różnicą - nie mogę w to uwierzyć naprawdę - biegnę tak lekko i szybko bez zmęczenia i mogę myśleć o wszystkim innym niż to że biegnę i każę sobie się nie zatrzymać
Nie każe
bo teraz jestem w spoczynku znalazłem spokój [kokietuje pan]
(mój gin ma za dużo toniku choć wlałem tylko naparstek i wszystko jest zbyt słodkie jeśli na co dzień nie znasz cukru który był kiedyś nasz z buraków a teraz jest z trzciny wine makes all things possible czytam co powiedział jakiś literat w czasach kiedy ludzie byli jeszcze głupi więc później weźmy port i przestanę pisać żatracę się w Annie Kareninie i wybiegam zbyt daleko zbyt wiele wersów w przód narażając się na zgubienie ciągłości dedukcji i staram się oderwać zbyt mocno)
Księżyc jest tak ostry i piękny piękny i ostry jak de la Tour i śmieje się z nas jak Mozart z tego co w nawiasie z tego co pod spodem z tego co ukryte z tego co między nami co w mojej głowie gdzie właśnie jesteście śledząc w dedukcji co się wybija
(i czasem czasami piszę coś tylko po to żeby skreślić starannie starranie i konkretnie pod kluczem a byłem dziś w Muzeum Pana Tadeusza Różewicza i prawie płakałem bo ja od początku uważałem że jedyne prawoważne wiersze to rękopisy jak ten ale powiedziałem sobie że nie ma co się _____ ponad to co samo to to nieuchwytne ponad miarę to co wymyka się przy próbie objęcia poznania jak zwinna ryba)
(dobrze [jak dobrze] jestem sam i inaczej to co teraz nie byłoby możliwe byłoby niemożliwe tęsknię tylko za moim esejem moją małą filozofią żeby go dokończyć bo choć do końca daleko to wierzę dedukcji i jeszcze za tym fragrantowym tytoniem jakby czekoladowy który miał mój kolega zbliża się śmierć wdech i wydech trochę spokojnie drżący zatrzymywany [nie odchodź] który wypuszcza regularne porcje dymu zbliża się śmierć moi koledzy też umrą najpierw podwijam rękawy swetra i przychodzi chwila otrzeźwienia w wewnętrznym lustrze opuszczam natychmiast rękawy swetra)
(bo pisanie to próba udowodnienia innym i sobie własnej wartości filozofia to racjonalne udowadnianie nieracjonalnych mniemań MERELY)
(a dedukcja nie ujawnia prawdy sama w sobie zawarta a śmierć przerywa nić indukcji jeśli ona by istniała i nie jestem sentymentalistą nie zostaje... nic)
Mijam Muzeum Narodowe wspinam się na Bastion Ceglarski odnajduje krągłość Racławickiej Panoramy Księżyc Mozarta śmieje się swoimi drobnymi smyczkowymi nutkami
katedry milczą przez rzekę
Wracam. jeszcze jeden most