wyblakłe słońce wznosi się nad horyzontem konarów
biały strumyk tnie krajobraz
liśćmi pofalowany
nad zroszoną głownią z ogniska pochylam się
zamknięty kadr
milknie świergot i tło stępiałe
chmur zakrzywia poświatę
ugina się zamyślona ławeczka
i tylko cykady śpiewają aż do
zachodu
wabią samice
nad szkieletem z pomarszczonych wzniesień
ścieli się przyjaciółka mgła
obciąża leśną pajęczynę
uświadamiam sobie co to
przemijanie