Literatura

Klucz (wiersz)

Przemek Trenk

 

Klucz Przechodzą cichutko z pokoju do pokoju, przez niewidzialne drzwi, otwarte na cztery strony życia i śmierci. Dla mnie zawsze są zamknięte. Zły dobrałem klucz. A przecież każde w nim wyżłobienie to jeden dzień z mojej w nich egzystencji. Klucz żłobiony niejedną nad nimi wylaną łzą. Staram się przekręcać go bezgłośnie, lekko poruszając w stronę życia. A jeśli bym tego klucza nie posiadał, czy mógłbym je wyważyć językiem szczerej modlitwy o jeszcze jeden dzień wśród żywych? On wisi u mojej szyi niczym kamień i uderza w łańcuch, w rytm serca wiecznie żywego. Oni słyszą tylko ciszę. Czasami smaga mnie ogniem żywym, chociaż wcale nie ma dymu. Czasami pukam do tych drzwi. Klucz ożywia się na kilka chwil i pieści zamek jak łono kobiety, która codzienne dzieli ze mną ich troski. Gdy przeznaczenie stanie w progu, trudno mi je utrzymać. Wiem, że drzwi chcą się wreszcie wyrwać z udręki choroby. Wtedy słyszę nawoływanie czasu i cierpliwie wkładam klucz do zamka, licząc, że ustąpią. One czasem otwierają się drżeniem rąk porażonych lękiem. Dłonie wyciągają się ku mnie. Na opuszkach palców dostrzegam nadzieję. Dzisiaj przytrzasnę kolejną z nich.

niczego sobie 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
24 marca 2022, 06:12
Ten język miniaturki jakoś mi nie leży, opuszki palców eh
przysłano: 23 marca 2022 (historia)

Inne teksty autora


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca