Po wyjściu z furty
zamojskiego „końca świata”
zakotwiczyłem
pośród wapienia i rędziny
Widok miałem szeroki
na lesiste wzgórza
migoczące w oddali miasto
Byłem w duchu na krawędzi
czegoś co nie ma nazwy
czterdzieści dni i nocy pościłem
na górze kuszenia
Doświadczając halucynacji
posyłanych przez
pana świata dawcy uciech
Który zachęcał mnie
do przemienienia kamieni
w chleb i prosił
usilnie bym go uczcił
W wyniku tych
epizodów psychotycznych
wylądowałem
w szpitalu psychiatrycznym
im. Demiurga
po którego parku
internowany Dante Alighieri
oprowadzał nowo
przybyłych
Czyż nie pisano że będzie
dotknięty stygmatem
i zaliczony do wariatów
a po śmierci zstąpi
do Szeolu?
Miałem sen że nie byłem
epigonem tego pierwszego
i przyszedłem na tę chwilę
by się wykonało pismo
o rerającym