Nad jeziorem wczesną wiosną
Suche trzciny szeleściły
Ciepły wietrzyk smagał lica
I rozbudzał formy życia.
Jakże miło jest pomyśleć
Że już wkrótce okolica
Zamknie rozdział zimnych dni
Chcę w to wierzyć, dobrze mi.
Żółte mlecze rozświetlają
Ostrą zieleń pól i łąk
Chcą się wyrwać z więzień swych
I dmuchawcem sobie być.
Tu po lewej z metrów trzysta
Leci żuraw nad zlewiska
Dzikie kaczki w swoim gronie
Śmielej też śmigają w wodzie.
Dzięcioł gdzieś na wysokościach
Równym rytmem wystukuje
"wzywam wszystkie ptaki nieba
o pisklęta zadbać trzeba".
Strumyk, który do tej pory
Sączył się niemrawym krokiem
Zdecydował, że już pora
Raźniej ruszyć do jeziora.
I na wzgórzu domki małe
Ostrzą sobie już apetyt
Na leniwych wczasowiczów
Co dogadzać wciąż im trzeba.
Dobrze, że tu się zjawiłem
Urok miejsc tych mnie uskrzydla
I nie mogę wciąż uwierzyć
Że tam gdzieś na zimnym wschodzie
Życie ktoś komuś zabiera.