Wędrowiec

hopeless

Miał, po niej, wiele kobiet, nie szukał,
piękności bez skazy nie istnieją,

 

czasami
zaletą jest właśnie inność,

 

kolor włosów można zmienić,
makijaż wymazać, obcasy podnieść,
ale nie barwy głosu,

 

bicia serca, jęku w ekstazie – to odcisk
tożsamości, nasz czip.

 

Corocznie wraca tam, gdzie się poznali,
odruchowo szuka jej wzrokiem – na parkiecie,
w szatni. Wie, że to na nic;

 

zamawia śliwowicę
i prosi do tańca najordynarniejszą z kobiet.

 

Budzi się z kacem, wściekły na siebie
wyrzuca bogu winną dziewczynę z łóżka
i bierze gorący prysznic.

 

Żałuje, że nie można
oblać się kwasem.

 

Kiedy ją spotka, a ich drogi się przetną,
to pewnie zgłupieje – bo cóż można powiedzieć,
zrobić, odmienić?

 

Nawet nie wie, czy chciałby.

 

 

hopeless
hopeless
Wiersz · 8 czerwca 2022
anonim
  • Andrzej Feret
    Myślę, że to Prawda, dziękuję za taki wiersz. Dziękuję, że można tak pisać.

    · Zgłoś · 2 lata