PIELGRZYM Z UR

Mirosław G. Majewski

kazałeś mi

opuścić dom w ur chaldejskim

dom ojca mego tetrarcha

mędrca astronoma mistrza retoryki

promieniującego blaskiem wiedzy

niczym księżyc w pełni nad pustynią al-rab al-chali

więc poszedłem za twą obietnicą niczym chciwiec za brzękiem złotych monet

obuty w znoszone sandały z piaskiem pustyni w ustach bym nie mógł

utyskiwać na swój starczy los nocami smagany wiatrem twoich

słów wpatrywałem się w gwiazdy tęskniąc za chaldeą ojczyzną wyroczni

i astrologów a ty mnie sponiewieranemu dolą nomada kazałeś je liczyć tak

jakbyś nie mógł użyć innej paraleli przecież jako jedyny pośród moich bliskich

zawierzyłem tobie oczekując pochwał i słodszego miodu...

 

...a ich ohydne bożki spaliłem nocą by zerwać z religią przodków nie będąc

świadom że w ogniu pożogi zgładzę harana brata mego!

potem zamiast gwiazd kazałeś liczyć ziarna piasku którymi plułem wraz

z krwią mojej odtąd przetrąconej wiary...

bo czyż nie obiecałeś napełnić kołczan mój synami?

więc nie obiecuj już niczego otwórz tylko łono żony mojej saraj zamknięte

ponoć mocą zaklęć mściwych magów z ur

a zrobię to bez twojej łaski...

 

...i nie wódź nas po pustyni ale zbaw nas od płonnych nadziei

amen

Mirosław G. Majewski
Mirosław G. Majewski
Wiersz · 11 czerwca 2022
anonim
  • Markus
    Nie dobrze jest wkładać słowa w usta człowieka, który nie może im zaprzeczyć (Abrama), nawet jeśli jest to artystyczna interpretacja.

    · Zgłoś · 2 lata