Przeżycie

Krzysztof Chojnacki

Była godzina już późno-nocna

Wszystko już wypiłem do samego dna

Okno było szeroko otwarte

Myśląc że moje życie jest nic nie warte

Stanąłem na gzymsie koło chimery

W ten krzyk dozorcy: „co robisz do cholery” !

Lecz nie zważałem co do mnie mówi

Bo zobaczyłem twarz równą Boskiemu cudowi

Spojrzała mi w oczy w głąb mojej duszy

Lecz wtem się pod de mną gzyms kruszy

Zaczynam spadać lecz w ostatnim momencie

Zawieszam się ręką na wystającym pręcie

Wisząc na kamienicy szczycie

Błagałem Boga o moje życie

Kiedy straciłem wszelka nadzieje

I za co Bogu szczerze dziękuję

Ujrzałem sąsiada z wyciągniętą ręką

Zapartego za okienną belką

Wciągną mnie do środka jak bym nic nie ważył

A gdy to zrobił to nawet oka nie zmrużył

Lecz gdy zacząłem rozglądać się po pokoju

Ujrzałem mą piękną w wspaniałym nastroju

Była szczęśliwa z mojej nieudanej próby

Tak bardzo iż krzyknęła: „mój luby” !

Odtąd me życie na lepsze się zmieniło

I w kamienicy dzieciaczków trochę przybyło    

Nie zapomnę tego wspaniałego przeżycia

Wiedząc że nie pozbędę się mojego kruchego życia

 

 

Krzysztof Chojnacki
Krzysztof Chojnacki
Wiersz · 12 czerwca 2022
anonim