Świat zwraca się do ciebie
w ciągłej przemowie
bez słów.
W przemykaniu szelestów,
gdy uchyla skryte drzwi,
wygląda przez szczeliny.
I jego codzienna twarz
ciekawa w zmarszczkach czasu
patrzy na twój dorobek.
Ale dla ciebie liczy się język komplikacji,
który spada w ryku
wodospadów bez wytchnienia.
Tłucze się w zdaniach.
Grzęźnie w opuszczonej głowie.
Dzwoni
o kruche naczynia
wypełniając je pustką.