piec

Halfmoon

ślady twojego głosu na śniegu niewidoczne i przeraźliwie dosłowny ten dzień dzisiejszy sprzątnąć się nie chce nawet po sobie
powiedziałam „wejdź” i stłukłam wazon
herbata za mocna a ja z wczorajszej spowiedzi zadowolona nie jestem
cicho od tłumaczeń
ty domagasz się spokoju
jak sekundy ulatują przez komin
-godziny opadają za duże
bo zapchany
z trudem cię zauważam
chcesz mnie zmusić do wyboru
wyciągam rękę i spiesznie omdlewam

pod piecem stoją wzgardzone buty
grzeszne każdym zawiązaniem sznurowadeł
dołączę do nich
tam - Cynika ulubioną porą roku


Halfmoon
Halfmoon
Wiersz · 11 marca 2002
anonim