zapatrzony w niebo

Yaro

zaczepiam wzrok na bluzce z sinsay

pusta kartka kreślę parę słów

ma parcie czerwień policzków

wcześniej bledsze

 

sunę powoli plażą w somalijskich popylaczach

słońce mówi tak bo chcę

wyciągam mokrą dłoń ociekającą solą

serdecznie witam się z kobietą może żoną

któż to wie

 

morze łączy i rozdziela

pełno w portach portów

a może za dużo kobiet przy barach

które zapuszczają oczy głęboko w mój kufel

nie mam pytań zdrowa urżnąłem się wychodzę z dwoma

mam pokój szalupa na cumie chwieje się zaciągam cygarem

dym powala mnie i zapach perfum egzotyczna noc

 

zapatrzony w niebo

żono nie czekaj nie śnij źle

wrócę do ciebie tylko przeżyję ten rejs

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 29 czerwca 2022
anonim