czwarta znów wybiła
jeszcze blask sierpu księżyca się wkrada
przez wielkie okno
przysłonięte w łowickie wzory firanką
pewnie za godzinkę
zamiary uwidoczni
czerwień wschodzącego słońca
powoli dopijam parzoną, czarną kawę
o smaku coraz szerzej otwieranych źrenic
w mundurku ogrodnika
spięty ciężarowca obejmą
wybiegam chyżo by przywitać
jeszcze tlące się potomnych mury
gdzie miłości i zdrady chodziły parami
gdzie waśnie i uściski przyjazne gościły
zaczynam mozolnie swą nieśmiałą walkę
z gruzami przeszłości do końca nieznanej
kiedy skończę przed ostatnim tchnieniem
wbiję w kopiec krzyż pamięci drewniany