W moim mrówczym śnie
znajdują mnie luki
na przebudzenie.
Wtedy układam się inaczej.
Widać masę, która płynie jak krew.
Uśmiechy w płatkach śniadaniowych
wymienione w myślach na okładki.
Przechodzą, by popadać wraz z deszczem
do naszych stanów pół nocnych,
gdzie dzień i bez różnicy mija
z bagażem.
Tymczasem
autobus pełen nocy kołysze do snu.
I ja,
pasażer,
docieram dokładnie tam, gdzie trzeba.
Na koniec bajki.
...Dziękuję