Taka dla mnie bywasz, o śmierci:
Pusta, niepotrzebna, źle pomyślana,
Jeśli w ogóle świat może być obmyślony,
Skoro powstałaś i czekasz na nas
Hipokrytko, ignorantko,
Punktualna tylko wtedy,
Kiedy coś na tym zyskujesz.
Zapomnisz o trwałości skutków
Każdego innego momentu
Poza chwilą własnego przybycia.
Bękarcia siostro życia.
Brzydka, zazdrosna,
Zawistna. Niechciana,
Próżna,
Obca. Cicha,
Skromna,
Samotna.
Uczynna, biegła, skrzętna. Sakralna.
Jaskrawa bólem. Mądra z cierpienia.
Połyskliwa w łzach i kroplach rosy.
Świeża, jak pierwszy poranek po burzy.
Zwięzła w słowach, szczera,
Najszczersza z wytrwale spławianych przyjaciół.
Tak wypełniająca, jak woda swym kształtem
Wypełnia bez luki pustostan swych naczyń.
Podobnie sycąca.
Ja, usta spierzchnięte od wiatru i słońca,
Ja - język nabrzmiały od spopielonej mowy,
Czerpię z twojego spokoju otuchę,
I zwracam Ci swoje początki.