jak bardzo cię kochałem

Yaro

odchodząc z niebem bez gwiazd
bezksiężycową czarną nocą
pożegnane wspólne chwile

 

na pół złamane emocje
skulone słabe pogrzebane
pokryte piachem nicości

 

rozszczepione uczucia
targają po zimnym stromym
kosmosie

 

marzenia znad jeziora
nad
brzegiem mały dom

 

układam myśli w głowie
przy tafli wody puszczam kaczki
w dłoni czerwony kamień

 

idę stąd ale dokąd
na dworze ziąb

 

kolejny papieros
koi zapomnienia
uspokaja drżenie rąk

okłamany


spopielała dusza wygasa
czas uleczy rany
noce nieprzespane


ile trzeba dni ile lat
jak kochać to cały świat

zburzony mur
cegła po cegle budowałem
z nadzieję kochałem

 

nie żyłem przez kilka lat
w oczach niewiadomy strach
w skrzynce kilka listów
w pustych kopertach słowa
nie rozumiem dlaczego

 

zapomniany okłamany
bez zaufania

mam wiarę nadejdzie chwila


po latach spotkają się nasze dłonie
złączone spojrzenia
nieoderwane myśli

 

przyznasz rację
za późno na kontemplację

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 11 grudnia 2022
anonim