po omacku
wkoło ciemność niebo napiera na ziemię
ciężko duszno w oddali słychać pomruk grzmotu
ocierasz się o prawdę
zdrewniałą jak pień
okrążasz ją z ręką przyciśniętą do serca
pod stopami piach zlepiony w grudki
pachnący krwią
zawsze świeżą
palce badają nierówności drewna
odarty z godności pień
jeży się od drzazg
w sokach drzewa tętni mądrość
łagodna cierpiętnicza
z głową przechyloną na prawde ramię
z obrzękłymi ustami
mądrość wibruje teraz w opuszkach
twoich palców
drżąc
szukasz drogi ku koronie drzewa
nieważne drzazgi strach pokaleczone dłonie
wysoko
wysoko
z umęczonej stopy skapuje kropla krwi
prosi byś starł ją i szedł dalej
wyrwał gwóźdź
przemył zraniony bok
ty
ślepniesz i głuchniesz
pień staje się narzędziem tortur
tracisz oddech
spadasz prosto na ziemię którą ciśnie ciężkie niebo
z wysokości
słychać
płacz
deszcz moczy piasek
łzami
Ale i tak jest dobry :) serio
Ale i tak jest dobry :) serio