na koniec

Yaro

nadchodzi czas wojen bardzo się boję
w kieszeni spodni ukryłem ołowiane naboje
czuję się potrzebny broń pasuje mi do ręki

nie chcę walczyć chcę żyć dla miłości to za mało
przyjdzie umrzeć w błotnistych okopach śmiało


z brudem pod paznokciami w stalowym hełmie
umrzeć młodo nie wypada co powie mama

kocham dzieci swoje kocham wszystkie dzieci
kto ochroni bezbronne tego się boję

 

na wojnie jest niewygodnie
przedsmak wojny w pigułce na poligonie
po to byśmy się nie lękali strach zażegnać
walczyć dzielnie dziękuję jak przetrwać

 

umierać za kraj zwiedzeni hasłom pozornym
na uchodźstwie zbudują rząd daremny
wręczą nagrody wmówią że wolność
walczymy za ojczyznę za tradycję

 

na niebie słonko świeci
na dobrych i złych żołnierzy
bohaterów podzielą medalami
posypią się kwiaty popłyną łzy
popłynie ropa gaz przewodami prąd
znów na leki będzie nas stać

 

połykać popijając wodą słowa

wzniosłe mądre popychacze do kolejnej wojny światowej
nienawiść w sercach płonie zimne dłonie

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 29 grudnia 2022
anonim