styrany

Yaro

przy stole posępny 

na krześle uśpiony 


zmęczony potwornie zły 

schylony nad dłońmi 


zamyślony spracowany 

dzień jak każdy taki podobny 


weekendy spokojne 

na spacerze na rowerze 


spędzony czas z żoną 

dzieci wokół czworo 


za zakrętem niewiadoma 

skończony wypoczynek 


od nowa Polska ludowa 

nie ma przebaczenia 


nikt nie liczy na powrót Jezusa 

praca praca w kościele taca 


wszędzie kasa opłacone 

parkingi hotele kochanki 


świat pieniądzem fundamentem 

mocnym w murowany w rzeczywistość 


tak nierealna jak sukienka z komunii 

teściowej komża dziadka ministranta 


Bóg wpatrzony w człowieka 

los policzony paciorki na szyi 


koniec bliżej niż dalej otwarte niebo 

w wyczekiwaniu zmarszczonych twarzy

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 19 stycznia 2023
anonim