Puch

Małgorzata Jaworska

Ona – nieśmiała, on – czarujący.
Ona – cichutka, on – gorejący.
Rzadko problemy panny dostrzegał.
Ona milczała, chociaż nalegał.
Choć się kochali, choć się wielbili,
to dnia pewnego się pokłócili.
On wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Ona się skryła pod poduszkami.
Tak się w swym smutku w nie zatopiła,
że gdy się wcześnie rano zbudziła,
Sama się stała jedną z poduszek.
Czuła się niczym puszysty duszek.
Pewna, że sen ją tak dziwny zmorzył,
śniła, aż w końcu on drzwi otworzył.
Szukał jej w każdym kącie mieszkania.
Ona słyszała jego wołania,
jednak nie mogła rzec choćby słowa.
Gdzie są jej usta? Gdzie jest jej głowa?
On padł na łóżko i w nią się wtulił.
Ona wąchała zapach koszuli.
Później wpijała łez jego morze.
Była zgniatana o każdej porze.
Podsłuchiwała słowa policji.
Czuła też spadek jego ambicji.
Co noc liczyła ciężkie oddechy.
Próżno czekała na jego śmiechy.
Raz przyszła inna… i na nią padła.
Wściekłość ogromna w puch jej się wkradła.
Nim doszło na niej do ich zbliżenia,
on ją wygonił bez wyjaśnienia.
Choć jej ulżyło, on zaczął wrzeszczeć.
Po jej poszewce przeszły wnet dreszcze.
Również zaczęła, lecz po swojemu.
“Czemu nie słyszysz mnie?! – woła. – Czemu?!”.
On zaś zawodził: “Nie milcz już, proszę!
Powiedz, że żyjesz! Tak źle to znoszę…
Choć obok czuję wciąż twoje ślady,
to cię nie widzę. Nie dam już rady”.
Wyjął pistolet prosto spod łóżka.
Aż zajęczała. Ona. Poduszka.
Wtem na nią spojrzał. Chwycił ją w dłonie.
Ścisnął przy sercu. Czuła, że płonie.
Strzelił. Gdy razem z nim tak spadała,
to nagle w locie się rozsypała.
Piórka fruwały, w słońcu iskrzyły,
i niczym pościel ciało przykryły.
Dopiero wtedy, gdy się rozdali,
do siebie wreszcie wspólnie dotarli.

Małgorzata Jaworska
Małgorzata Jaworska
Wiersz · 25 stycznia 2023
anonim