Stary i zmarszczony, pełen plamek starczych –
kiwa się na krześle, krojąc wciąż kapustę.
Mówi z dziwną chrypką, można rzec, że charczy;
żuje przy tym czosnek, palce zaś ma tłuste.
Obok siedzi wnuczka; pachnie różyczkami.
Na jej twarz skupioną wpada resztka słońca.
Dziadek się z nią dzieli swymi sekretami,
ona zaś go słucha, słucha go do końca.
Jakże bywa trudno o tę małą chwilę,
która dla nas tylko marnym jest mrugnięciem,
ale za to innym przybrać da na sile…
Nie chce się nam czasem dostrzec w kimś człowieka;
to prawdziwe piękno, które w spraw zamęcie
i wśród mankamentów lubi gdzieś uciekać.