nagle znalazłem się w poszerzonej rzeczywistości
ujrzałem dziadka w marynarce
i ciocię Renatę
oboje byli zdrowi i spokojni
ona nie miała nieodłącznych okularów
"jesteście trochę pobudzeni" - mówił dziadek
a ja wszędzie widziałem karaluchy
łaziły po podłodze sprzętach i po mnie
ale nie dotknęły nawet dziadka ani ciotki
prosiłem ich o haloperidol
lecz nikt mi go nie podał
dziadek coś pokazywał
chciałem zapamiętać numer dowodu
"powiedzcie mi jak im mam udowodnić
że wy jednak żyjecie"
ale nie dali mi odpowiedzi
abym nikogo prawdą nie uwięził
potem znikło straszne robactwo
obudziłem się rześki spokojny
będę pamiętał tę przestrzeń
i ciotkę i dziadka już wiecznie...
/rs/