stalowe ptaki tną welon błękitów
zioną płomieniem z pysków
dzieci w krwi nocą skąpane
zabrane od swych rodziców
kraina niegdyś tętniąca
gdy to piszę - jest konająca
znowu zło łeb podniosło
pożogą spłynęła ziemia
i smoki ziejące ogniem
w tej ziemi zasiały wojnę
dziś zamiast złotych spichlerzy
skąd zboża płynęły od wieków
ruiny szczerzą swe zęby
w drwiącym szatańskim
uśmiechu...
***