Święty slogan na murze.
Słowo w przejściu podziemnym.
Szept w pociągu podmiejskim.
Na ulicy narybek,
który popłynie z duchem.
Oczy w autobusie,
który ranny jest i krwawi.
Odwrócony z białym szumem.
Przyprawiony ogon.
Wrastające rogi.
Prosta prostopadła
do zakrętu za twym każdym rogiem.
Betonowe skrzydła anioła
upadłego w parku
po raz pierwszy i drugi.
I po raz trzeci powieki,
które pragną spać.
Zamykają się. I świat
za ekranem z teraźniejszości,
który mnie chroni.
Za sloganem na murze,
który mnie odwleka.
Za podziemnym słowem w przejściu,
które za mną woła.