Kiedyś nie rozumiałam
I śmiałam się z Schopenhauera –
Choć z jednej strony łechtane ego
Upatrywało ekstazy po drugiej.
Ze szczytów cele pewne
Spadały na dno gaszone ogniem.
We wzmiankach niepozbawionych sprzeczności
Szukałam łańcuchów konkretów
By zgubić w przestrzeni kolejne ogniwa
I tulić je do siebie
Dziurawymi dłońmi.
Kiedyś nie rozumiałam
Bracie, przebacz
Nieludzką jest ludzka natura –
Nie ma przebacz.