Szedłem śmiało przez park.
Podziwiałem słońce.
Narkotyzowała
mnie woń kwiatów i krzewów.
Pieścił lekko wietrzyk.
Słyszałem orkiestrę
ptaków oraz świerszczy.
Nagle się potknąłem
i opuścił mnie duch…
Szedłem śmiało przez park.
Podziwiałem słońce.
Narkotyzowała
mnie woń kwiatów i krzewów.
Pieścił lekko wietrzyk.
Słyszałem orkiestrę
ptaków oraz świerszczy.
Nagle się potknąłem
i opuścił mnie duch…