A to ci pech

Szedłem raz sobie, ot tak, przed siebie

Mym towarzyszem był ptasi śpiew

I nagle zbladłem, bo widzę Ciebie

Idziesz z chłopakiem - a to ci pech

 

Za chwilę minę was na chodniku

Z wrażenia aż mi zapiera dech

Całus ląduje twój na poliku

Lecz nie na moim - a to ci pech

 

Piersi wypinam, prężę się cały

Chcąc więcej męskich obnażyć cech

I nagle słyszę - patrz jaki mały

To było o mnie - a to ci pech

 

Bardzo mnie jego słowa zmierziły

Mówię pod nosem - obyś dziś zdechł!

A ją, o zgrozo, wręcz rozbawiły

Śmieją się razem - a to ci pech

 

Zaraz mu - myślę - w zęby przyłożę

W uszach wciąż słyszę ich cierpki śmiech

Wracam, podchodzę, patrzę - o Boże!

On ma dwa metry! - a to ci pech

 

A on się gapi - przełykam ślinę

Czuję, że język cały mi zsechł

Pytam go - którą ma pan godzinę?

- Nie mam zegarka - a to ci pech

 

Zapytam - mówię - kogo innego

Może tych panów? Idzie ich trzech

I nagle słyszę jej głos - kolego!

Rozporek zapnij - a to ci pech

 

Śmieją się ze mnie głośno rechocząc

Aż im się łupież posypał z brew

Ogon skuliłem, cóż miałem począć?

Już jej nie kocham - i to jej pech

 

Oceń ten tekst
maw-i
maw-i
Wiersz · 4 kwietnia 2023
anonim