Lato
jego woń niczym duch spowija miasto
gładzi zmysły mieszając się
wieczorną porą z piekarnianym kadzidłem
wierni obsiedli murek przy kiosku
ktoś zaraz skoczy po świeże ciało Chrystusa
krew już jest i będzie też później
wylana i przelana
rozpoczęło się nabożeństwo
na pamiątkę matek żon i dzieci
na pamiątkę ślubów i dobrych posad
na pamiątkę raju utraconych lat
grzmią tubalne zawodzenia
odbijają się od betonu i błądzą
gdzieś po osiedlu
zlewają się w chóralne akty strzeliste
przez które czasem przebijają się
pojedyncze gwoździe okrzyków
wyczerpawszy cały kurewski psałterz
i butelkowaną zaledwie wczoraj krew Pana
kończą misterium cisi i pokorni
błogosławiąc sobie ognikami lichego życia
na zeszyt