Poezja i proza

Marek Jastrząb

          
1
       Pracowałem wiele i nie oszczędzałem się. Robiłem wszystko, by zostać zauważonym, docenionym i obdarzonym czymś na kształt szacunku. Wmówiłem w siebie, że bez działania, nadmiernej i nieprzerwanej aktywności, moje życie staje się bezprzedmiotowe. Twierdziłem, że ruch, to podstawa istnienia, a bezruch, to jego zaprzeczenie.
       
       Po latach treningu jednak, zmieniłem zdanie. Przekonałem się, że nic nie zależy ode mnie i nie do mnie należy ocena; dla ludzi wywodzących się z zewnątrz nie liczą się te rangi spraw, w które wierzyłem, albo wydawało mi się, że wierzyłem, ale liczą się - koniecznie i wystarczająco - tylko te, które są pieniężnym wyróżnikiem sukcesu. Że zaś aktywność może być uznana nie za życiową potrzebę, lecz za dziwaczną manierę, zacząłem bywać nie tam, gdzie powinienem, a tam, skąd wieje wiatr.  Patrzyłem więc tylko to widząc, na co mi pozwalali; brałem udział w niechcianych podziwach. W zaległym zachwycie i spóźnionych atrakcjach. Miałem nie swój gust, a smak – Charona.
       2
       Pracowałem
       nie oszczędzałem się
       robiłem wszystko dla oceny
       czegoś na kształt szacunku
       wmówiłem sobie że bez działania
       nadmiernej aktywności
       życie staje się jałowe
       Twierdziłem 
       ruch to podstawa istnienia
       bezruch jego zaprzeczeniem
       
       Po latach treningu zmieniłem zdanie
       przekonałem się
       nic nie zależy ode mnie
       nie do mnie ocena
       
       Dla ludzi zewnętrznych
       nie liczą się rangi spraw
       w które wierzę
       albo wydawało mi się
       liczą się te
       koniecznie i wystarczająco
       które stały się wyróżnikiem sukcesu
       
       Aktywność może być uznana
       nie za życiową potrzebę
       ale za manierę
       Więc zacząłem być nie tam
       a tam
       patrzeć tylko to widząc
       na co mi pozwolą
       przeżywać
       brać udział
       w niechcianych podziwach
       w zaległym zachwycie
       w nieświeżych atrakcjach
       mieć nie swój gust
       a smak – Charona
       1 
       Gdy szybujesz ponad swoim czasem, daremnie wiesz, co ci przeszkadza być. Marzysz o dawnych obszarach spokoju, ale, jak podarte istnienia, uciekły. Są tam, dokąd zmierzasz: gdzie gasną minuty nie twojego czasu. Bo jesteś, żyjesz i pragniesz tylko tu, wyłącznie ze mną. Jak ten, co żył w prośbach do Boga, by zamknął mu oczy, ponieważ straceńczo sądził, że istnieje bez przyczyny.
       Pozostawiam ci w darze śmiertelną gałązkę oliwną, wawrzynowy płacz wtopiony w bursztyn. Na próżno starasz się zrozumieć, dlaczego cień odbity od ciebie, jest jaśniejszy, a słońce nie wędruje w orszaku z tęczy. Kalecząc skrzydła przestrzenią zwątpienia, omijasz zatoki żalu.
       Wierzę w twój powrót. Jeżeli zdarzy nam się piekło wzajemnego znieczulenia i będziemy poza sobą równie szczęśliwi jak teraz, pamiętaj: „teraz” potrwa bez naszego udziału, gdyż nie można rozłączyć tych, co są nierozłączni.
       Bo to przecież nie tak, że jestem twoją odpowiedzią. To ty jesteś moim znakiem zapytania. Biegnąc patrzysz w roziskrzony ocean uśmiechów. Istnieją wtedy raje i przysięgi. Jest więc z tobą tak, jak by ci dano utworzyć obraz, którego nie zdążysz zobaczyć i pytasz, jakim się stanie, zanim ożyje w cudzym spojrzeniu. Nim błysk, dany ci na próżno, spodoba się sercom twoich naśladowców. 
       2
       Gdy szybujesz ponad czasem
       daremnie wiesz co przeszkadza być
       Marzysz o dawnych obszarach spokoju
       ale uciekły 
       Są tam dokąd zmierzasz
       gdzie gasną minuty czasu
       Bo jesteś, żyjesz i pragniesz tylko tu
       wyłącznie ze mną
       Jak ten co żył w prośbach do Boga
       by zamknął mu oczy
       Pozostawiam ci śmiertelną gałązkę oliwną
       wawrzynowy płacz wtopiony w bursztyn
       
       Na próżno starasz się zrozumieć dlaczego cień odbity od ciebie
       jest jaśniejszy
       a słońce nie wędruje w orszaku z tęczy
       
       Kalecząc skrzydła przestrzenią zwątpienia
       omijasz zatoki żalu.
       
       Wierzę w twój powrót
       Jeżeli zdarzy nam się piekło wzajemnego znieczulenia 
       i będziemy poza sobą równie szczęśliwi jak teraz
       pamiętaj: „teraz” potrwa bez naszego udziału
       gdyż nie można rozłączyć nierozłącznych
       Bo to przecież nie tak, że jestem twoją odpowiedzią
       To ty jesteś moim znakiem zapytania
       
       Biegnąc patrzysz w ocean uśmiechów
       Istnieją wtedy raje i przysięgi
       Jest więc z tobą tak, jak by ci dano utworzyć obraz którego nie zdążysz zobaczyć
       i pytasz, jakim się stanie, zanim ożyje w cudzym spojrzeniu
       Nim błysk, dany ci na próżno, spodoba się sercom twoich naśladowców. 
       

1
       
       Jak z kilku nastrojowo rozbieżnych przydawek w zdaniu, emocjonalnych uzupełnień podmiotu, rodzi się nowy i nieuchwytny kształt, a ich suma staje się zbiorem doświadczeń zestrzelonych w ostateczne, podświadome wrażenie, które może być przeżyciem zdolnym do wzbudzenia wzruszeń, ich wieńczącym akordem, tak i on, poniewczasie, z odrazą stwierdzając, że jego wczorajszy świat runął w przepaść dzisiejszych wątpliwości, że nie opiera się na solidnych, niezmiennych podstawach, bo podstaw takich już nie ma, gdyż zostały podważone i zamazane wieloznacznością, a w miejscu poprzednich, zagubionych i bezpowrotnie utraconych, dostrzega złudną pewność niejasnego celu, chwiejne rojenia, zaprzepaszczone majaki, buduje zdania rekonstruujące świat. Nasyca swoją prozę przebrzmiałymi wyrażeniami, a ich suma, staje się zlepkiem archiwalnych nastrojów i nowych określeń. Ich końcowym  i ostatecznym wyrazem. 
       2
       Z kilku nastrojowo rozbieżnych przydawek
       emocjonalnych uzupełnień podmiotu
       rodzi się nieuchwytny kształt
       
       Jak ich suma staje się zbiorem doświadczeń
       podświadomym wrażeniem
       przeżyciem wzbudzającym wzruszenia
        akordem
       tak i on
       poniewczasie
       z odrazą wie
       jego wczorajszy świat runął w przepaść dzisiejszych wątpliwości
       nie opiera się na solidnych podstawach
       Podstaw nie ma
       zostały podważone
       zamazane wieloznacznością
       w miejsce poprzednich
       bezpowrotnie utraconych
       złudna pewność niejasnego celu
       chwiejne rojenia
       zaprzepaszczone majaki
       
       Buduję zdania rekonstruujące świat
       Nasycam prozę przebrzmiałymi wyrażeniami
       zlepkiem archiwalnych nastrojów
       ich końcowym  i ostatecznym wyrazem.

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Wiersz · 20 kwietnia 2023
anonim