Ars poetica

marcinolszewski

Na wzgórzu namiętności wilk oczekuje swej wybranki

Gdy przybędzie, księżyc zaślubin będzie świadkiem

Wiatr pośród drzew usypianych opowiada szeptanki

Dwie ropuchy konferują pod czerwonym kwiatkiem

 

Skrzypce świerszczy już złożone, w liściu po koncercie

Melomanka sowa komentuje fakt wyrazem oczu

Kwiaty chowają swe sekrety niczym listy w kopercie

Język natury. Warto go wysłuchać, zobaczyć, poczuć

 

Poczułem jak ostrze strzały wbija mi się w duszę

Apollo wraz z muzami ukazał się w mym śnie

Wiem, kiedy inni idą spać, ja obudzić się muszę

By po spełnieniu ostatecznym spać przez całe dnie

 

Ubrany, słucham jeszcze przez okna mego zamku

Jak organista ćwiczy grę pod kierunkiem ducha Bacha

Wrócę tu jak zwierz po polowaniu, dopiero o poranku

Na pożegnanie Księciu poetów na obrazie ręką macham

 

Schodzę do podziemnych czeluście kamiennymi schodami

Labirynt korytarzy zbawieniem dla mej inspiracji

Czasem zatrzymam się przed wykutymi w skale drzwiami

By poznać za nimi moc ludzkich zjawisk, obserwacji

 

Wchodzę nieproszonym gościem będąc, na przykład na bal

Siadam obserwuję romans, partię intryg dworskich

Kto zapłacił za swój urząd, kto zapłaci wbiciem na pal?

Świat rekinów i płotek, jak w głębinach morskich

 

Wchodzę czasem do sypialni, w momencie gdy kochanek

Wyskakuje przez okno, by już nigdy nie powrócić

Jutro przecież w innej pościeli zastanie go poranek

Tylko ciało nie intelekt. Wykorzystać i porzucić

 

Na polu bitwy widzę jak Dzieci Judasza zdradzają

Przyłączając się do wroga w chwili najbardziej krytycznej

Jak magnaci zamiast walczyć z wrogiem układają

Co pozostanie przy nich a co znów będzie zdobyczne

 

Materia ludzkich zachowań, do czego jesteśmy zdolni

Wszystko wychodzi na wierzch pod mym czujnym okiem

Po trochu smutni, weseli, dobrzy, źli czy też swawolni

Czasem nie mogę w to uwierzyć z każdym nowym krokiem

 

Wracam mając w pamięci zapisane wasze słowa

Przyprawię je szczyptą ironii, dodam nieco powagi

Przejścia, rymy i dla ciebie czytelniku karma gotowa

Mam nadzieję, że spróbujesz, przy odrobinie odwagi

 

Zasypiam, więc ocenę pozostaw dla samego siebie

Jak zwierz po łowach przy wtórze świerszczy skrzypiec

Zakochana para wilków mocno tuli się do siebie

Parlament ropuch obraduje już przy ogromnej lipie

 

Chociaż wraz ze zwierzętami jesteśmy częścią natury

Wilk pokocha, ślimak nie wejdzie w układy z ropuchą

Że da się zjeść, co stanowi o odrobinie taktu i kultury

Z którą u na w świecie ludzkim czasem nawet krucho

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

marcinolszewski
marcinolszewski
Wiersz · 7 maja 2023
anonim