temu deszczem mnie zaniesiesz
niosąc bulwarowy gaj, spadających bibek
dokąd tworzyć śpiące w cieście belwederu
wokół warzysz zostawiając wątłych kiść
zatrzymanych mrozem czuł prism
czemu stawiasz blask ich w oczy
lewym młotem spajasz otępiałą długopisem
w prawym oku, żegnasz z kapelusza chat
czekających w tramwajowy walc | od baletnicy afiszem
o podobnym korytarzem ulewanych konew
chowasz cały rytm i świt - bez łez z kropelek
dotykasz, całym w nas
w kim chcesz iść na wietrze - w zielnicy podkowy,
pomyślny chody,
parasoli z głowy? niech porwie, niech wypowie,
i proszę - niech płynie w ciągły głębinowy Czesław; kaw
nostalgicznie przesiąkanych, do cna morza – wstaw